piątek, 9 listopada 2012

13. Koniec opowieści o pewnej dziewczynce, która chciała zostać Księżniczką, teraz kłania się rzeczywistość.

Teraz jestem w trzeciej klasie gimnazjum. Pamiętam, jak cieszyłam się z nadejścia trzeciego września. Moje serce ledwo nie wyskoczyło mi z piersi. Bałam się, że może już wszyscy o mnie pozapominali albo że plotki, które krążyły w wakacje, szybko się rozeszły. Kiedy nadjechał autobus, wzięłam głęboki wdech. Odbiłam bilet i odwróciłam się w stronę siedzeń. O tak, jak zobaczyłam te wszystkie kochane twarze, to ledwo hamowałam łzy ze szczęścia. Jak zwykle siedzieli na tylnych siedzeniach. Dwa Patryki, Dominika i jej siostra Ola. Nie pamiętam już, co takiego powiedziałam, ale wiem, że wszyscy wybuchnęli śmiechem. Jaką wtedy czułam ulgę! Wiedziałam, ze wśród nich jestem bezpieczna, że oni mnie nie skrzywdzą za to, że jestem sobą  a jeszcze mi za to podziękują. Już tego pierwszego dnia się dużo śmialiśmy. Cieszyłam się, że ich wszystkich zobaczyłam, oni tak samo cieszyli się na mój widok. Kiedy zobaczyłam Karolinę, ta nienawiść ze mnie wylazła, cała. Nie pozwoliłam jej się zbliżyć do mnie, ani do moich przyjaciół. Oni tak samo na to nie pozwolili, żeby zbliżyła się do nas na krok. Może to z nienawiści za to co zrobiła, a może po prostu ze strachu, że zniszczy nam to, co zaczęliśmy budować. Broniliśmy się i ponieśliśmy za to konsekwencje, od naszej lekko niezrównoważonej wychowawczyni, ale kochana pani Dyrektor była po naszej stronie, bo ma dar rozumienia wszystkich i wszystkiego. My i tak postanowiliśmy sobie, że będziemy się do niej odzywać, ale jej nigdy nie dopuścimy do siebie. Trzymaliśmy się swojego i nadal się tego trzymamy. Rozmawiam z nią, może nawet częściej niż kiedykolwiek, ale i tak wiem, ze nie będę potrafiła jej zaufać. To niemożliwe po takim czymś. Czuję się szczęśliwa w tej klasie, w szkole. Staram się nie popełniać żadnych głupot, staram się być dla każdego jak najlepsza, staram się nikogo nie krzywdzić. Tylko czasami mi to nie wychodzi. Chwilami mam wewnętrzne rozterki, które mnie rozrywają na wszystkie strony świata, ale wiem, ze nie mogę dać się zniewolić uczuciom. Nie słucham już głosu serca, to rozsądek mówi mi co mam robić. Miło było wam wszystkim opowiedzieć to, co mnie spotkało przez te wszystkie lata, chociaż dla mnie powrót do wspomnień, szczególnie w pewnym momencie, nie był przyjemny. Zaczęło mi tego cholernie brakować. Nie ma już ze mną pewnych osób. Chłopiec o czekoladowych oczach ułożył sobie życie, w którym zabrakło dla mnie miejsca. To za nim najbardziej tęsknie, nie ma dnia w którym bym o tym nie myślała i nie czuła się winna. Mój były najlepszy przyjaciel jest ze mną, czasami ze mną rozmawia, chwilami mnie wspiera, ale fakt, nie jesteśmy już przyjaciółmi. Może to nawet wychodzi nam na dobre. Z resztą osób, o których mogliście przeczytać, wszystko jest dobrze, a nawet lepiej. Tylko, że z niektórymi się bardzo długo nie widziałam, ale mam nadzieję, ze nie postawili na mnie krzyżyka. Przezwyciężam strach, który jeszcze pozostał po minionych wakacjach. Staram się uśmiechać jak najładniej, bo z moim stanem zdrowia, możliwe, że któryś uśmiech może być ostatni, ale ja i tak jestem dobrej myśli. Grzeszę, bardzo dużo grzeszę, ale mam nadzieję, że Bóg mi to wszystko wybaczy i zrozumie, dlaczego nie było mnie w Kościele przez cztery miesiące. I może chciałabym powiedzieć, z czystym sumieniem, że wszystko jest dobrze, ale pewne rzeczy nie zapowiadają się najlepiej, ale doskonale wiem, że jeszcze wszystko może się zmienić na lepsze. Od tej pory będziecie mieli okazję czytać mój pamiętnik, jak moje życie wygląda z dnia na dzień, co mnie boli, co mnie cieszy, czego nienawidzę, co kocham. Moja egzystencja nie jest jakaś niezwykła, jest zwyczajna, nie twierdzę, ze przeszłam tak dużo w życiu, że aż musiałam to opisać. Wielu ludzie przeszło o wiele więcej ode mnie. Ale ja postanowiłam to opisać  żeby później móc do tego wrócić i powspominać, że dawno dawno temu, żyła pewna dziewczynka, która chciała zostać Księżniczką o pięknych lśniących włosach...

czwartek, 1 listopada 2012

12. Temat tabu - wakacje i przykre doświadczenia.

W wakacje wszystko się wyjaśniło - kto był moim prawdziwym przyjacielem, kto był mnie naprawdę wart, kto mnie naprawdę lubił, a kto uważał za istne nic. Chciałam wszystko naprawić - utracone przyjaźnie, chciałam zebrać siły na nowy szkolny rok. Ledwo zaczęłam te wakacje, a dowiedziałam się, że Karolina, która i może zrobiła mi trochę złego, okazała się jeszcze bardziej fałszywa, niż przypuszczałam. Cholernie się tym przejęłam, bo naprawdę myślałam, ze jest inna. Tylko później się po tym podniosłam, bo dowiedziałam się, że wobec innych, też nie była uczciwa i że nie zostałam z moją nienawiścią do niej sama. Najbardziej na tym ucierpiała Miśka, która przez nią miała naprawdę całe popsute wakacje. Zresztą, moje wszystkie plany wakacyjne, poszły się pieprzyć. Naprawdę nie przypuszczałam, ze stanie mi na drodze dwóch gnojków, którzy będą mi psuć życie. Najbardziej żałuję tego, że ze strachu przed odrzuceniem innych, schowałam głowę w piasek i nic z tym nie zrobiłam. To temat tabu, o tym nie powinno się mówić. Ja nie powinnam o tym mówić, doskonale o tym wiem. Ale to zastraszanie, te szantaże, te wszystkie przykre słowa, zarzuty, wyrzuty nie były zbyt miłe. Nie były ani trochę miłe. Ja wiem, ze powinnam się zamknąć na ten temat, ale kto z nich zwróci mi za to wszystko, co zabrali mi w te wakacje? Ci, którzy z perfekcją mordercy, pieprzyli mi życie, nie mają nawet pojęcia, ile dla mnie wtedy znaczyło, chociażby trochę spokoju, uśmiechu. Ale nie wszyscy byli dla mnie podli. Tylko tak naprawdę tych dwóch skurwielów. Reszta broniła mnie. Później, sprawy nabrały takiego tępa, że bałam się wychodzić z domu. Czułam się podle, mimo, że miałam za sobą wiele osób. Zastraszyli mnie, czułam się głupio, było mi wstyd, nie rozumiałam, dlaczego to spadło akurat na mnie. I dobrze, nie wychodziłam już pod koniec wakacji na boisko. Miałam dosyć tego miejsca. Ale dobrze, ze ja, Dorota i Miśka mieszkamy obok siebie. Spotykałyśmy się codziennie, znalazłyśmy sobie nawet fajne miejsce do przesiadywania i siedziałyśmy tam cały dzień. Tak naprawdę, nie poddałam się do końca. Ta nienawiść, rosła we mnie każdego dnia. Nawet teraz, kiedy przypomnę sobie, jak to wyglądało, co wtedy czułam, mam ochotę ich zabić. To znaczy, mam ochotę zabić tylko jednego z nich, którego naprawdę nienawidzę. Ten drugi działał pod presją tego pierwszego, uznałam, ze jemu mogę wybaczyć i zrobiłam to. Dzisiaj nasze relacje są dobre. Nie zapomniałam mu tego, ale wybaczyłam. Boję się tylko, ze zrobi to znowu i to drugi raz pod presją. Pokonałam wtedy swój strach. Nie załamałam się, mimo że codziennie się panicznie bałam. W mojej głowie było wiele myśli, które nie okazały się do końca prawdziwe. Miałam przy sobie tych, na których mi zależało. Codziennie modliłam się, żeby nie odeszli ode mnie. Nie odeszli. Mam nadzieję, ze nigdy nie odejdą. Jeszcze w życiu, jak w te wakacje nie pragnęłam spokoju. Przez całe dwa miesiące, tylko trzy razy spałam przez osiem godzin. W resztę dni, po dwie godziny, trzy. Całe noce rozmyślań, strachu. Strach jest naprawdę groźny. Ale teraz się nie boję, ze mi coś zrobią. Boję się odrzucenia, boję się, ze stracę kogoś, na kim mi zależy, ale nie boję się, ze ktoś zrobi mi krzywdę, bo doskonale wiem, ze sobie na to nie pozwolę. Nie tym razem.

Pewnego razu, Księżniczkę napadli źli ludzie, obcięli jej długie włosy, które już nigdy nie zaświeciły takim samym blaskiem. Po tym wydarzeniu, Księżniczka wyrzekła się korony, zrzuciła z siebie królewskie ubrania, rzuciła swój pałac, cały dobrobyt, złoto, królestwo i odeszła. Na zawsze. Nikt już więcej jej nie zobaczył. Legenda głosi, że mieszka w miasteczku, oddalonym od swojego królestwa o tysiące mil. Wielu mówi, że pomaga innym, najlepiej jak może, a kiedy jest sama, często płacze i modli się, aby nikt od niej nie odszedł. Nauczyła się patrzeć w ludzkie serce, dlatego nikt nigdy nie może jej oszukać. Widzi rzeczy, których nikt nie jest w stanie dostrzec. To przez swoje magiczne oczy. Wielu jej nie rozumie, wielu jej nienawidzi, wielu nie wie kim tak naprawdę jest i jaką tajemnice w sobie skrywa. Była Księżniczką, z cudownymi włosami, które lśniły. Może gdzieś w sercu nadal nią jest.

11. Niespodziewana przeprowadzka, nagłe odejście, silna rozpacz.

W skrócie - wszystko później znowu poszło jak najbardziej na nie. Kiedy ja i Dorota, zaśmiewałyśmy się do łez we ferie, kiedy ja snułam plany jak to nie poukładam swojego życia, obok mojego domu, zaczęły dziać się rewolucje. W zasadzie one działy się już od grudnia, ja jednak dowiedziałam się o nich w lutym. To wyprowadziło mnie z równowagi. 'Jak to ma obok mnie zamieszkać Miśka? To chyba jakiś jeden wielki żart!' - Powtarzałam sobie od momentu, kiedy dowiedziałam o tym. Ale nie dałam sobie popsuć ferii. Był straszny mróz, nie można było wyjść z domu, żeby nie zamarznąć. I to własnie było najgorsze. Nie mogłam się spotkać z Chłopcem o czekoladowych oczach, za którym cholernie tęskniłam. Kiedyś mi nawet powiedział, ze nie jest między nami tak jak dawniej, bo jest zimno. Realista, ja odchodziłam od zmysłów, dlaczego przestało się układać, a on wyjaśnił to jednym prostym słowem. Pocieszał mnie, ze jeszcze nie raz będzie sierpień, że wszystko będzie dobrze. Wierzyłam jego słowom i to one mnie podtrzymywały na duchu.  Jednak pewnego dnia, kiedy mróz był mniejszy, spotkaliśmy się. Przepaść między nami się zwiększyła. Dzisiaj wiem, że mogłam próbować zmniejszyć tą odległość między nami, ale ja wolałam od tego uciec, czekać aż on zrobi jakiś krok w tym kierunku. To było nasze ostatnie spotkanie, w którym spotkaliśmy się jako przyjaciele. Może to przez pogodę, może przez nowe otoczenie, może przeze mnie, może przez niego, to wszystko co kiedyś było nasze, zrobiło się osobne, a to, co kiedyś budowaliśmy razem, obróciło się w pył, po którym zostały tylko smutne wspomnienia. Ale ja wciąż miałam nadzieję, na poprawę. W roku szkolnym, spotkałam po raz pierwszy Miśkę. Szkiełka, niebieściutkie oczka, blond włosy, upięte w kucyk, niepozorny sweterek i te charakterystyczne dżinsy. Spojrzałam jej w oczy. Wiedziałam, ze w niej siedzi niezły demon, który niebawem wyjdzie i będzie próbował mi zabrać wszystko. Nie myliłam się. Walczyłyśmy ze sobą długo. Próbowała mi zabrać mój świat, moich przyjaciół, moją rolę, wszędzie się wciskała na siłe, była nieznośna, wredna, ale ja odpłacałam jej tym samym. Nienawidziłam jej, bo zabrała mi Karoline. Dzisiaj ją za to kocham, jednak ona samą siebie za to nienawidzi. Taki paradoks. Dopiero kiedy zniszczyła mi urodziny, które moi przyjaciele mi wyprawili, postanowiła się zmienić. Szło jej opornie, ale ja wyciągałam do niej cały czas pomocną rękę. Z dnia na dzień, zmieniała się. A ja cały czas się pogrążałam, w tym smutku, bólu i rozpaczy po stracie przyjaciela. W zasadzie to dwóch przyjaciół. Tęskniłam za nimi, bardzo, ale doskonale wiedziałam, że nic nie naprawię. Robiłam głupstwa, które nieudolnie próbowałam naprawić. Wpadłam w sidła nienawiści, które długo mnie trzymały. Ledwo zdałam. Zaczęłam przelinać tak często i tak głośno, że nie kontrolowałam się nawet przy rodzicach. Wpadałam w szał, bo ta tęsknota i wyrzuty sumienia mnie dręczyły tak silnie, że raz nawet zemdlałam, z psychicznego bólu. Drapałam się do krwi, mimo że ten, kto mnie zna, wie ze za bardzo nie mam czym, ale to od środka bolało tak mocno, że z trudem dawałam radę. O mało co się nie zabiłam, połykając całe pudełko leków przeciwbólowych. Te zmiany, ta pustka, rozpacz, gniew, nienawiść, żal, poczucie winy, wszystko razem się zmieszało. Ale najgorsze, miało dopiero nadejść..

Pewnego dnia do krainy Księżniczki przybyła Zła Królowa, która chciała jej wszystko odebrać. W nocy, kiedy zakradła się do jej komnaty, ucięła jej pukiel jej złotych włosów, które już nigdy nie odrosły i straciły swoją moc. Księżniczka walczyła z nią długo, aż Zła Królowa uciekła z jej kraju. Ale pewnego dnia, na domiar złego, jej kochany przyjaciel, który uratował jej życie, i któremu Księżniczka tak wiele zawdzięczała, umarł. Księżniczka wpadła w załamanie, głęboką rozpacz..

10. Noworoczne życzenie i obietnica czekoladowych oczu.

Nadeszła zima, wszystkie złe emocje zaczęły ze mnie ulatywać. Nareszcie poczułam się kimś ważnym, nie kimś odrębnym, innym. Więź, jaka wywiązała się pomiędzy mną, a moją klasą, jest nie do opisania. Przygotowując dekorację na Szkolną Wigilię czułam się tak, jakbym była w domu. To był chyba pierwszy moment, w którym kładłam się jak najszybciej spać i wstawałam jak najpóźniej, żeby tylko czas, który został mi do szkoły, jakoś się wypełniał. Byłam cholernie szczęśliwa  Pomiędzy mną, a moim byłym najlepszym przyjacielem też wszystko było w normie, a nawet lepiej. Owszem, kłóciliśmy się. Raz nawet, pokłóciliśmy się tak, że nie odzywaliśmy się do siebie przez tydzień, ale kiedy napisał mi smsa, o treści, jak bardzo mu zależy na naszej przyjaźni, uśmiech od razu zagościł na mojej twarzy. Jak ja go wtedy uwielbiałam, jakie ja miałam w nim wtedy oparcie! Był mi dosłownie jak mój rodzony brat! Z Chłopcem o czekoladowych oczach nie układało się najlepiej, ale jego też bardzo kochałam. I nadeszła tak długo oczekiwana Wigilia Szkolna. Nigdy tego nie zapomnę, w szkole czułam się niemal jak w domu. Dużo śmiechu, radość, smutek i łzy dzielone ze wszystkimi, to było coś magicznego! Nigdy nie zapomnę tego, jak Dorota z Kacprem zamknęła się w szatni, a ja z Moniką i Sandrą, kiedy zorientowałyśmy się, że są sobą bardzo zajęci, wzięłyśmy aparat i pobiegłyśmy do tej szatni. No i tak, na trzy cztery - Ja otwieram drzwi, Sandra oświeca światło, a Monika robi zdjęcie. Miałyśmy taki ubaw! Nigdy nie zapomnę tych wszystkich wygłupów w przerwę świąteczną, jak zrobiliśmy największy na świecie fejsowy spam, jak z Moniką pisałyśmy sobie jakieś głupoty na Gadu, po których przeczytaniu, dosłownie płakałam ze śmiechu! Nigdy nie zapomnę planów, jakie snułyśmy z Sandrą, o trójce puchatych dzieci, z każdej płci po jednej. Ale oczywiście, to nie miały być nasze dzieci, tylko Doroty i Kacpra - bardzo nietypowej pary, którą uwielbiałam. Zawsze było dużo śmiechu. Uwielbiałam ten czas, a najbardziej uwielbiałam to co zdarzyło się później w Sylwestra. Duże zaskoczenie, bo miałam go spędzać tylko z Dorotą, a wyszło na to, że spędzałyśmy go jeszcze z Dominiką, Igą, Roksaną i z chłopakami. Było bardzo fajnie, naprawdę. W momencie, kiedy na niebie pojawiły się pierwsze fajerwerki, przytuliłam Chłopca o czekoladowych oczach i kazałam mu obiecać, że mnie nie zostawi. Moim życzeniem było to, żeby następny rok zaskoczył mnie jak najbardziej. Cóż, obietnica została spełniona i życzenie też, tylko zupełnie nie tak, jak tego chciałam.

Księżniczka jednak po jakimś czasie otrząsnęła się po tym wszystkim i ponownie wstąpiła na tron. Była szczęśliwa, do tego stopnia, że jej serce ledwo przyjmowało taką dawkę radości każdego dnia. Odczuwała miłość od innych, tak silnie, aż do bólu, co sprawiało jej największą przyjemność. Rządziła krajem jeszcze lepiej niż dotychczas, a jej włosy jeszcze nigdy nie były takie piękne.

9. Krwawy powrót Samotności.

Znowu obiecywałam sobie, że będę silna, przyrzekałam sobie, ze się nie poddam. Los postanowił to sprawdzić na samym początku. Obok mnie była osoba, która wbrew pozorom chciała mnie zrujnować, osoba, której ufałam i która to wykorzystywała. Odsunęła mnie od moich przyjaciółek, skłóciła mnie z nimi, próbowała dalej, ale ja naprawdę się nie poddałam, mimo, że rozdzierało mnie od środka. Walczyłam. Chłopiec o czekoladowych oczach cały czas mnie wspierał, wspierali mnie inni. Mimo, ze walczyłam zaciekle, kiedyś los i tak zdołał mnie powalić. Upadłam. Był wtedy zimny, wietrzny listopad. Smutny listopad. Dziewiątego żegnałam się z życiem, byłam na skraju załamania. Rozpacz dusiła mnie z całej siły, strach na mnie każdego dnia napierał. Te wszystkie słowa, fałszywa przyjaźń, której nie potrafiłam się pozbyć, wyrzuty sumienia. Oliwy do ognia jak zwykle dolewał mój kochany były przyjaciel. Ci, którzy byli po mojej stronie, próbowali podać mi dłoń, ale ja ją odrzucałam. Wieczorem, dziewiątego podjęłam decyzję. 'Zrobię to kurwa, zrobię to i tak nikt nie będzie po mnie płakał'. Powiedziałam o wszystkim mojemu przyjacielowi. Mówił mi wiele słów, ale tylko te wbiły mi się w pamięć: 'Nieważne kim jesteś, ale bez ciebie świat już nigdy nie będzie taki sam'. Wzruszenie sprawiło, że łzy napłynęły mi do oczu. Później napisał do mnie Marcin. 'Przemyśl to, nie rób niczego pochopnie, rozumiesz?'. Następnego dnia normalnie żegnałam się z życiem. Nabrałam dziwnej odwagi, nawet normalnie się śmiałam, ale widać było tą rozpacz, która przeze mnie przemawiała. Bolało, bardzo bolało w środku. Kiedy przyszłam do domu, poszłam do Doroty, mojej najlepszej przyjaciółki, bo tylko ją miałam blisko. Rozmawiałam z nią. Po raz ostatni, tak mi się wtedy wydawało. Zależało mi na pewnych osobach, ale oni mieli mnie gdzieś. Fałszywa przyjaźń spijała ze mnie ostatnie resztki sił, a ja nie mogłam jej odczepić. Może było mi wygodniej ją mieć przy sobie. Wygodniej mi było jak zwykle czuć krew, która wypływała z szarganego ciała. Po jakimś czasie nadszedł czas, że musiałam iść do domu. Dorota mnie odprowadziła, ale nie byłyśmy same. Z nami była moja druga przyjaciółka, Samotność. Zachęcała mnie do skończenia ze sobą. Była mgła, godzina osiemnasta. Z oczu już lały się łzy. Nie chciałam tego robić, ale wiedziałam, ze nie podołam tutaj dalej. Wydawało mi się, że nawet przez chwile słysze czyjś głos, że widzę czyjeś cienie, ale tylko mi się.. Nie, nie wydawało mi się! Z naprzeciwka naprawdę ktoś szedł! Szarpnęłam zamyśloną Dorotę za rękaw: 'Widzisz?!' Przypatrzyła się. Nie zauważyła nikogo. Ale ja widziałam. Widziałam mojego kochanego przyjaciela. W ułamku sekundy już był przy mnie. Był przerażony, ale widziałam w jego oczach ulgę, ze zdążył na czas. Nie był jednak sam. Był z nim Marcin, Dominika i Roksana. Kazali wszystko opowiadać, więc opowiadałam, mówiłam bardzo długo, aż brakowało mi tchu, ale powiedziałam wszystko. Wybili mi z głowy ten idiotyczny pomysł, a Samotność rozpłynęła się wraz z mgłą. Na pożegnanie Chłopiec o czekoladowych oczach kazał sobie obiecać, ze już więcej nie zrobię sobie krzywdy. Obiecałam. Przyszłam do domu, położyłam się spać i zasnęłam. Śniły mi się białe kwiatki. Czy mogło być gorzej?

Pewnej nocy, do komnaty Księżniczki zakradli się zbójcy, zaczęli ją bić, zdzierać z niej szaty, zranili ją nożem. Nagle w ręku któregoś zbójcy zabłysnął nóż, celował w jej serce. Księżniczka, mimo braku sił zakrzyczała ostatnim tchem. W mgnieniu oka do jej komnaty przybiegli jej słudzy, przyjaciele i chłopiec o czekoladowych oczach, którzy odpędzili zbójców, jednak mimo tego, Księżniczka długo nie potrafiła się po tym otrząsnąć..

8. I wszystko stało się kolorowe..

Otóż na początku nic nie zapowiadało niczego złego. W ten sam dzień podałam mojemu nowemu przyjacielowi link do swojego bloga, a na drugi dzień pod niektórymi postami zobaczyłam jego komentarze. Podpisywał się Unforgiven. Tryskałam taką euforią, że naprawdę trudno jest mi ją wyrazić jakimikolwiek słowami. Nareszcie obok siebie miałam osobę, która interesowała się moim życiem. Miałam obok siebie kogoś, kto starał się mnie ochronić przed wszelkim złem. Miałam obok siebie osobę, która potrafiła mnie zawsze uświadomić, skrytykować, pochwalić. Dzięki temu rozróżniałam granice. Krytyka w naszym życiu jest bardzo i to bardzo potrzebna, bo szybciej wpadamy w sidła zła, więc dobrze jest wiedzieć co robić, a czego unikać. Niedługo po tym każdy z mojego otoczenia dowiedział się o istnieniu mojego bloga. Ze strachem w sercu podałam wszystkim link. Bałam się najbardziej tego, jak to odbiorą. Pamiętam, że któregoś dnia dostałam smsa od Marcina, po którym nie wiedziałam co mam powiedzieć, więc się popłakałam.. ze szczęścia. Wiadomość zawierała tylko dwa słowa, mimo tego tak mnie ucieszyły: 'Zajebisty blog'. To była któraś niedziela sierpnia, około godziny trzynastej, ale ja przeczytałam to dopiero około godziny piętnastej. Takich rzeczy się nie zapomina. Później takich komentarzy, wiadomości czy też słów było o dwa razy więcej. Każdy był w szoku, że potrafię tak pisać. Dla mnie nie było w tym nic nadzwyczajnego, bo po prostu robiłam to co kochałam. Szczęście, ta satysfakcja, że doszłam tak daleko, była nie do opisania.  Dzięki temu ludzie inaczej na mnie spojrzeli, byłam sobą, nie chciałam już nikogo udawać. Zacieśniłam więzi z kilkoma innymi osobami, którzy stali się moimi przyjaciółmi i podobnie jak Chłopiec o czekoladowych oczach, stali przy moim boku. Odwdzięczałam się im jak najlepiej umiem, zawsze starałam się im pomóż. I tu rozwinęła się przede mną nowa możliwość. Wiedziałam, że pomagając innym, sama czuję się lepiej, a widzą później ich uśmiech i radość, nabieram jeszcze więcej szczęścia, postanowiłam to robić. To wtedy był bez wahania mój najlepszy czas w życiu. Tylko pytanie, czy naprawdę potrafiłam się tym do końca cieszyć i nie wybrzydzać? Czy tak naprawdę niczego mi nie brakowało? Oczywiście, że brakowało. Dla mnie liczył się wtedy tylko mój były najlepszy przyjaciel, tylko on, on i on! Mając wielu innych, o wiele lepszych przyjaciół od niego, chciałam tylko jego! Któregoś dnia po prostu wrócił, znowu. Niby byłam obojętna, ale cholernie się cieszyłam. Wrócił na kilka miesięcy. Ale czy faktycznie był obecny w moim życiu, kiedy mój cały świat się zawalił?

Księżniczka stawała się coraz coraz starsza. Korona na jej lśniących włosach wyglądała obłędnie. Pielęgnowała przyjaźń z chłopcem, który uleczył jej duszę. Ale czy do końca potrafiła to docenić? W jej sercu były obecne tylko jej lśniące włosy, tylko one miały dla niej największą wartość. Czy tak naprawdę była w pełni gotowa aby siedzieć na tronie?

7. Niezwykły chłopiec o czekoladowych oczach.

W lipcu, chciałam zacząć pisać pamiętnik, ale że mam swego rodzaju, obsesję na punkcie estetyki, po kilku napisanych literkach, wyrywałam kartkę. Doskonale wiedziałam, że w takim tempie życie zdąży mi przelecieć przed oczami, a ja nic sensownego nie napiszę. Więc postanowiłam założyć tego bloga. Na początku pisałam to co leżało mi na sercu. Pisałam o tym, jak bardzo jest mi źle, bo milion razy dziennie kłócę się z moim niegdyś najlepszym przyjacielem. Wiele razy obiecywałam sobie, ze skończę z nim, ale ilekroć chciałam odejść, on wracał. Ta zabawa trwała długo. Teraz, kiedy na to patrze, to był chyba najzabawniejszy i zarazem najlepszy czas w moim życiu. Codziennie z Dorotą chodziłyśmy na boisko. Zaprzyjaźniłam się tam z kuzynkami Dominiki - Igą i Roksaną. Kiedyś nie darzyłyśmy się sympatią, ale z czasem zaczęłyśmy ze sobą rozmawiać, śmiać się, wygłupiać i do dzisiaj pozostajemy w bardzo dobrych kontaktach. Pamiętam zapach zboża, chłód wieczornego powietrza, myśl, które cały czas krążyły wokół mojego byłego najlepszego przyjaciela, co doprowadzało mnie raz do szału, a raz do euforii. Męczyło mnie to. Potrzebowałam kogoś, kto by mnie zrozumiał, kto by mnie uświadomił. Pewnego sierpniowego wieczora, kiedy dzień chylił się ku końcowi, odeszłam od roześmianego towarzystwa. Czułam się niepotrzebna, dobijało mnie zachowanie mojego byłego najlepszego przyjaciela, myślałam, ze każdy jest lepszy ode mnie. 'Co się stało?' - usłyszałam nad sobą czyiś głos, który wcześniej gdzieś słyszałam, ale nie mogłam sobie skojarzyć skąd. Podniosłam głowę. Nade mną stał i patrzył się na mnie tymi swoimi niezwykłymi oczami, z zaciekawioną miną i z lekkim pół uśmiechem na twarzy, który absolutnie nie wyrażał żadnej kpiny, pewien chłopak, którego wcześniej znałam, ale niezbyt dobrze. Chłopak o czekoladowych oczach. 'Naprawdę nic, wszystko w porządku' - fałszywie go zapewniłam. On jednak w specyficzny sposób lekko przechylił głowę na bok, jak miał w zwyczaju później zawsze to robić, kiedy nie chciałam mu czegoś powiedzieć. Miałam słabość do tego gestu. 'Chodź, opowiesz mi wszystko'. No i mu opowiedziałam, wszystko. Z logicznego punktu widzenia - nie znałam go na tyle dobrze, żeby mu się zwierzyć, nigdy nie zwierzałam się ludziom, których nie znam, którym nie ufam na tyle dobrze. Ale on był inny. Miał coś takiego w sobie, co od razu skłoniło mnie, żeby mu powiedzieć o wszystkim co mnie męczy. Miał coś takiego w sobie, czego szukałam długo w każdym, ale niczego takiego nie znalazłam. Kiedy mówiłam, słuchał w milczeniu, zawsze tak słuchał, nigdy mi nie przerywał. Dopiero kiedy skończyłam mówić, powiedział mi kilka słów, których do końca życia nie zapomnę. 'Nie jesteś gorsza od tych dziewczyn, jesteś po prostu od nich inna. I dobrze. Jest tak mało ludzi podobnych do Ciebie, nikt nie zna się na muzyce tak dobrze jak ty. Myślisz, że on mnie tak nie traktuje? Olej go i rób to co kochasz. On nic nie może Ci zrobić'. I co wy na to? Szesnastego sierpnia dwa tysiące jedenastego roku, znalazłam osobę, która rozumiała mnie tak dobrze jak nikt inny. Więc co mogło pójść dalej nie tak?

Słudzy Księżniczki szukali długo specjalisty, który mógłby ją wyleczyć. Jednak po objechaniu całego kraju, nie znaleźli nikogo takiego. Pewnego dnia pewien chłopiec zjawił się na dworze u Księżniczki. Wszyscy patrzyli na niego ze zdumieniem. Zapewniał, że on wyleczy Księżniczkę, ale nikt w to nie wierzył. Dopuścili go jednak do panienki o niezwykłych włosach. Po niedługim czasie Księżniczka została wyleczona i ponownie zasiadła na tronie, a chłopiec został jej przyjacielem.

6. Specjalista do nauki życia potrzebny od zaraz!

Jeszcze przed rekolekcjami pogodziłam się z Dorotą. Mimo, że cieszyłam się cholernie, ze to ona pierwsza wyciągnęła rękę, nie dałam tego po sobie poznać. Powiedziałam, że nie od razu możemy być przyjaciółkami, bo to co zrobiła, cholernie mnie zabolało. Chociaż w środku uważałam naprawdę inaczej. Była i jest mi nadal jak siostra. Na rekolekcjach, zgodnie z ustaleniami siedziałam z Karoliną. Pamiętam, że było mi trochę niezręcznie, nie wiedziałam o czym mam z nią rozmawiać, jak mam się zachowywać, ale po jakimś czasie, postawiłam na swobodę. Pokazałam im wszystkim jaka jestem naprawdę. Widać było, ze dziewczyny od razu mnie polubiły. Ten czas wspominam naprawdę całkiem dobrze. Wtedy towarzyszyła mi taka ulga, czułam się tak, jakbym znowu mogła oddychać świeżym powietrzem. Tylko trochę pomiędzy mną, a moim najlepszym przyjacielem się psuło. Nie widziałam się z nim od ferii do maja. Kiedy się spotkaliśmy po takim czasie, był do mnie nieco dziwny. Zaczął mi dokuczać, wyśmiewać się ze mnie i traktować mnie jak istne zero. Kiedy zapytałam go, czy nadal jestem jego najlepszą przyjaciółką, odpowiedział mi, ze nie. Zrobiło mi się przykro. Od tamtej pory robiłam wszystko, żeby to odbudować, nawet za wszelką cenę. Dużo przez niego wypłakałam, bo naprawdę się starałam, a on zachowywał się tak, jakby go już nic nie obchodziło. Zależało mi. Ufałam mu nadal. On jednak miał to gdzieś. Kiedy nadeszły wakacje, myślałam, ze to będzie zwykły czas, że nie zdarzy się nic nadzwyczajnego. Moim celem było nabranie sił na następny rok szkolny. Zaszła we mnie naprawdę duża zmiana. Te sześć miesięcy depresji zrobiło swoje. Moja samoocena spadła, byłam jakby trochę nieśmiała, stałam się bardziej wrażliwsza i cholernie empatyczna, miałam częstsze skłonności do płaczu. Każdy cios przyjmowałam dwa razy bardziej. Byłam jak piórko na wietrze, można mnie było przewrócić z łatwością. Chciałam to zmienić. Chciałam nauczyć się żyć. Tylko kto miał mnie tego nauczyć? Wtedy jeszcze nie widziałam takiej osoby. Ale miała się ona zjawić szybciej, niż przypuszczałam.

Księżniczka chciała zasiąść na tron i chciała znowu rządzić królestwem, najlepiej jak umiała. Jednak to, co zrobili z nią podli lekarze, było straszne. Wszystko ją bolało, a przez ciągłe cierpienie nie mogła się na niczym skupić. Kazała więc posłać po najlepszego specjalistę w całym kraju, aby jej pomógł najlepiej jak umie.

5. Powrót na drogę ku lepszemu.

Nadeszła zima, spadły pierwsze płatki śniegu i może to tak naprawdę roztopiło moje serce, które obejmował cierń bólu. Sylwestra miałam spędzać z Dorotą, ale wyszło tak, że spędziłam go z Pauliną, nawet nie wiedzieć czemu. Świetnie się bawiłam. Po raz pierwszy od czterech miesięcy śmiałam się najszczerzej na świecie. Mogłam być sobą i mówić bez strachu. Nabrałam znowu optymizmu. Tylko tak cholernie brakowało mi mojego przyjaciela. Godzinę przed północą, poszłyśmy do niego. Jego uśmiechu, kiedy mnie zobaczył, nie zapomnę nigdy. Cieszyłam się, że go mogłam zobaczyć i przez chwilę z nim porozmawiać. Kiedy wróciłyśmy z powrotem, wlazłyśmy na wielką zaspę i odliczałyśmy czas do północy. Moim marzeniem było abym znowu zaczęła normalnie żyć. We ferie zaczęłam się zmieniać, pokonywać swój strach. Spotykałam się z Dorotą, Pauliną i od czasu do czasu z moim najlepszym przyjacielem. Wydawało mi się, że będzie już tylko lepiej, że mi się uda z tego wyjść. Ale kiedy pewnego wieczoru zadzwoniłam do Doroty, ta powiedziała, że nie chce się ze mną przyjaźnić. To był cios w samo serce. Moja pierwsza myśl to żyletka, mimo że już nie miałam miejsca na rany. Moich rodziców nie było w domu. Kiedy już szłam do łazienki, nagle przyjechali. 'Pieprzę to' - wykrzyczałam i uciekłam do swojego pokoju. Rodzice pobiegli za mną. Powiedziałam im wszystko co miało miejsce przed chwilą. Tylko dopiero, kiedy tata wyszedł z pokoju odważyłam powiedzieć się mamie o całym koszmarze jaki przeżywam. Odsłoniłam rękaw i nogawkę spodni. Była przerażona, widziałam że wzruszenie odbiera jej mowę, ale mimo tego zdała się, żeby powiedzieć mi kilka słów: 'Życie jest trudne, chwilami nawet bardzo, ale najgorsze to jest się poddać. Musisz znaleźć w sobie motywacje i z tego wyjść. Musisz pokazać, że dasz sobie radę. I na pewno sobie poradzisz.' W tamtej chwili napisałam do Doroty sms-a, mniej więcej o treści, ze jeżeli uważa, że to będzie słuszne, to niech tak będzie. Mimo, że rozpacz przeze mnie przemawiała, nie dałam się. Nadal spotykałam się z Pauliną, od czasu do czasu z  moim najlepszym przyjacielem, dzwoniłam też do Dominiki, spotkałyśmy się nawet. Zobaczyłam, że w niej też zaszła zmiana. Stała się prawdziwym ideałem. Pomocna, o szczerych intencjach, zawsze uśmiechnięta i widząca nawet najmniejsze światełko w najciemniejszym tunelu. Samotność przychodziła do mnie każdego wieczoru, budziłam się wiele razy z krzykiem, z wielką chęcią, żeby ze sobą skończyć. Ale nie zrobiłam tego. Walczyłam i opłaciło mi się. Po powrocie ze szkoły zaczęłam się odzywać do innych. Zrzuciłam z siebie czarne ubrania, zaczęłam normalnie się ubierać. Dziewczyny z mojej klasy coraz chętniej zaczęły ze mną rozmawiać. Któregoś dnia na w-fie Karolina zaproponowała mi, abym usiadła z nią na rekolekcjach w autobusie. No i jeżeli chcę, to mogę mieć pokój z nią, Dominiką i Moniką. Tego, jak się wtedy ucieszyłam, nie zapomnę nigdy w życiu.

Pewnego dnia Księżniczka stanęła przed lustrem, rozpuściła swoje złociste, jednak bardzo zaniedbane włosy. Zaczęła je czesać. Po jakimś czasie wróciły do pierwotnego stanu. Ponownie na siebie spojrzała. Zrzuciła z siebie czarne łachany i spaliła je w piecu. Otworzyła wszystkie okna w zamku i wszystkie drzwi. Wygoniła podłych lekarzy, którzy robili jej krzywdę. Zaczęła tryskać radością.

4. Szkoła Pozorów i dużo cierpienia.

Wakacje, które poprzedzały pójście do pierwszej klasy gimnazjum były naprawdę rewelacyjne. Najwięcej wolnego czasu, spędzałam z tym chłopakiem, który niespodziewanie stanął mi na drodze i z Dorotą. Dużo się śmialiśmy i wygłupialiśmy, od czasu do czasu chodziliśmy na boisko. Z dnia na dzień zacieśniałam z nim swoje relacje, zaczęłam mu się zwierzać o wszystkim mówić. Ufałam mu. Pewnego dnia nazwał mnie swoją najlepszą przyjaciółką. Pamiętam jak się cieszyłam, kiedy mi to powiedział. Byłam pewna, że poradzę sobie w gimnazjum. Codziennie powtarzałam sobie, że wystarczy być tylko sobą i nikogo nie udawać. Prawdą było, ze nie umiałam udawać, jeżeli coś było nie w porządku, nie bałam się o tym powiedzieć. Przed pójściem do gimnazjum byłam odważną, pewną siebie, rozgadaną i wiecznie uśmiechniętą optymistką. Jednak po przekroczeniu progów nowej szkoły wszystko miało się zmienić raz na zawsze. Szkoła Pozorów, tak nazywałam nowe miejsce mojej edukacji, które było dla mnie więzieniem. Nie potrafiłam się tam odnaleźć, z dnia na dzień bałam się cokolwiek mówić, żeby się nie skompromitować. Czułam się odrzucona. Pamiętam, że wtedy myślałam, że każdy tak naprawdę sobie nie radzi, tylko gra kogoś kim nie jest, żeby wybić się na przód. Dzisiaj myślę, że to chyba raczej ja nie potrafiłam się oswoić z nowym miejscem, ale wystarczyło tylko jakoś spróbować się z kimś zakolegować, a nie już po miesiącu odgradzać się od wszystkich murem kolczastym. Dopuszczałam wtedy do siebie tylko dwie osoby, którymi była Dorota i Ania - szkolna gwiazda, która w tamtym czasie mocno podupadała. Ludzie wyśmiewali ją za jej poglądy, o których nie bała się głośno mówić. Ubierała się na czarno, całymi dniami przesiadywała w piwnicy, pisała wiersze, a później zacięła się ciąć. Tak jak ja była fanką Michaela. Kiedyś wyobraziłabym sobie po prostu, ze Michael jest przy mnie, opowiedziałabym mu wszystko, zrobiłoby mi się lżej i na pewno wiedziałabym co mam robić. Tylko wtedy było inaczej. Moim guru była Ania, obserwując ją, zaczęłam brać z niej przykład. Zaczęłam się ubierać na czarno, razem z nią przesiadywałam z piwnicy i zaczęłam pisać wiersze, co było jedyną rzeczą, która późnej tak naprawdę wyszła mi na dobre. Po jakimś czasie moja przyjaciółka, Samotność, wróciła, ale w takim świetle w jakim jej nigdy nie znałam. Przyniosła mi lekarstwo na wszystkie moje smutki, mimo że obiecywałam sobie, że nigdy tego nie zrobię. Ale robiłam to. Codziennie na moim nadgarstku była co najmniej jedna czerwona kreska. Później brakło mi miejsca, więc zaczęłam ciąć łydki. Dlatego dzisiaj nie zakładam krótkich spodenek, dla mnie te blizny wciąż tam są, mimo że ich tam nie ma. Każdy z nas ma jakąś rutynę. W moim przypadku ta rutyna wyglądała właśnie tak. Nic nie zapowiadało na zmiany ku lepszemu. Ale zmiany zaszły, ku gorszemu..

Księżniczka pewnego dnia, umilkła. Zamknęła wszystkie drzwi do swojego zamku, nikogo do siebie nie wpuszczała  twierdząc że jest bezużyteczna. Ludzie nie wiedząc co jej dolega, wezwali najlepszych lekarzy, ale oni tak naprawdę tylko ją zabijali, chcąc, aby Księżniczka zrzekła się korony. Bili ją, ranili ostrzem. Nikt o tym nie wiedział, bo Księżniczka milczała. Zaczęła bać się ludzi. Kolorowe szaty zamieniła na czarne łachmany, a włosy, spięła w niedbały kok. Przestała o nie dbać. Była zrozpaczona, nie wiedziała co zrobiła źle, że ludzie chcą jej śmierci..

3. Michael - i wszystko od razu stało się piękniejsze.

W wakacje, po których miałam iść do szóstej klasy, stały się dwie rzeczy. W czerwcu umarł Michael Jackson. Cały świat poczuł wstrząs. Ja też, mimo że nigdy nie słyszałam żadnej jego piosenki. Ale pamiętam, ze pewnego dnia, kiedy obejrzałam jego teledysk, wiedziałam, że to człowiek, obok którego nie przejdę obojętnie. Z dnia na dzień odkrywałam niezwykłą platoniczną więź, która moim zdaniem, łączyła mnie i jego. Przeczytałam wszystko na jego temat, obsesyjnie słuchałam jego piosenek, później uczyłam się tańczyć tak jak on, a nawet podobnie się ubierać. W sierpniu się przeprowadziłam na osiedle, które przez wszystkich jest powszechnie nazywane Parcelą. Postanowiłam coś w sobie zmienić. Zaprzyjaźniłam się z Hubertem, który mieszkał niedaleko mnie, zacieśniłam więzi z Dorotą. Stałyśmy sobie bliższe niż kiedykolwiek. No i była jeszcze moja kuzynka, Andżela. Wszyscy trzymaliśmy się razem. Bawiliśmy się w wymyślne zabawy. Czułam, że wszystko nareszcie nabiera sensu. Mogłam też z czystym sumieniem pozbyć się Samotności, której towarzystwo zaczęło mi ciążyć. Zamiast tego pojawił się Michael. Moja droga szła ku słońcu, aż pewnego dnia ktoś mi na niej bezczelnie stanął i to akurat wtedy, kiedy kończyłam ostatnią klasę podstawówki. Był inny niż wszyscy. Przeklinał, nie przejmował się zdaniem innych. Jego ulubionym zajęciem było wyśmiewanie się ze wszystkich. Nie wiem skąd się wziął, naprawdę. Wyrósł jak z podziemi. Modliłam się tylko, żeby mnie nie zauważył. Ale moje modlitwy nie zostały wysłuchane. Dostrzegł mnie, a wraz ze mną moje słabości. Wszyscy nagle zaczęli się ze mnie śmiać, ze słucham Michaela, a ja broniłam swojego zdania i jego, jak lwica broni swoich młodych, albo i jeszcze bardziej zaciekle. Przez tego kogoś, kto tak niespodziewanie pojawił się w moim życiu wylałam chyba milion hektolitrów łez, od początku naszej znajomości. Cholernie burzliwej znajomości. Szóstą klasę wspominam najlepiej, sama nawet nie wiem czemu, ale to był jeden z najlepszych czasów w moim życiu, mimo że każdy bacznie mnie obserwował i wiecznie się ze mnie naśmiewali, bo Michael to, Michael tamto. Wiedziałam już jaka chce być. Asertywna, pewna siebie, odważna i zawsze dążyć do upragnionych celów. Moje relacje z innymi się bardzo poprawiły, tylko że wszyscy mieli do mnie dystans, bo uważali mnie za wariatkę, ale to mi nie przeszkadzało. W sumie każdy ma jakąś prywatną szajbę, ale jej nie ujawnia. Ja jednak wyszłam z nią do ludzi i nie żałuje.

Księżniczka po wielu nieprzespanych nocach, postanowiła się zmienić. Z czasem znowu w królestwie zapanował spokój i rozbrzmiewał wesoły śmiech. Jej włosy nadal były dla niej najważniejsze, ale wiedziała, ze nie może przywiązywać wagi tylko do nich. Ludzie ją pokochali na nowo, z wzajemnością.

2. Z przyjaznego nastawienia w pychę i egoizm.

W wieku pięciu lat poszłam do przedszkola. Jedyne co tak naprawdę pamiętam, to pierwszy dzień. W pamięci utkwiło mi najbardziej to, jak praktycznie każde dziecko płakało za swoją mamą. Ja byłam jakaś twarda, nie uroniłam ani jednej łezki, mimo że w środku miałam nieodpartą ochotę znaleźć się już w domu. Z przedszkola codziennie odbierała mnie mama. No i kłóciłam się z Adrianem, co nie minęło do dzisiejszego dnia. Oboje się nie cierpimy, ale jakoś za specjalnie mi to nie przeszkadza. Nigdy nie zmuszę się, żeby go lubić. Bardzo szybko odnalazłam się w nowym miejscu, zabawa z innymi dziećmi nawet mi się podobała. Samotność odeszła w kąt na bardzo długo. W pierwszej klasie podstawówki było nas siedmiu. Ja, Dorota, Dominika, Michał, Marcin, Sebastian i Adrian. Pamiętam, ze siedziałam na początku z Dorotą, ale że ona, jako dzikie dziecko w tamtym czasie, nakrzyczała na mnie, ze zajmuje za dużo miejsca w ławce, postanowiła namalować granice, markerem. Kiedy pani to zobaczyła bez wahania przesadziła mnie do Marcina, a ją do Michała. Marcina polubiłam od początku, bardzo lubiłam z nim siedzieć. Pamiętam, ze zawsze mi coś zabierał. Tylko od drugiej klasy zaczęliśmy się cholernie kłócić i tak było do prawie szóstej klasy. Naprawdę nie pamiętam o co nam zawsze szło. Pewnie o jakieś głupstwa i pewnie to ja zaczynałam. Z wiekiem robiłam się coraz bardziej konfliktowa. Lubiłam się kłócić, mówiłam to co mi ślina na język przyniesie, nie zastanawiając się nad tym, czy kogoś tym zranię czy nie. Robiłam się egoistyczna. Pamiętam, że w piątej klasie nikt nie chciał ze mną trzymać, poza Dorotą i Dominiką, bo tylko je dobrze traktowałam. I wtedy pojawiła się po raz pierwszy, Samotność. Chciałam się zmienić, ale nie wiedziałam od czego mam zacząć. 

I tak księżniczka o złocistych włosach, była podziwiana przez wszystkich, jednak bardzo szybko popadła w pychę i egoizm. Nic dla niej się nie liczyło, tylko jej złociste włosy. Jej rządy stawały się despotyczne i niesprawiedliwe. Ludzie przestali ją kochać, zaczynali jej nienawidzić, z wzajemnością.

1.Beztroskie dzieciństwo. Księżniczka o magicznych, złocistych włosach.

Kiedy jest się dzieckiem, żyje się w swoim małym, zamkniętym świecie, otoczonym zabawkami i małą garstką przyjaciół z piaskownicy, jednak w moim przypadku, było troszeczkę inaczej. W tamtym czasie miałam tylko jedną przyjaciółkę. Jest mi oddana do dzisiaj, nigdy mnie nie zawodzi, doskonale mnie rozumie. Jej imię to Samotność. Kiedy jednak byłam czteroletnią dziewczynką, nie znałam jej imienia. Brak towarzystwa mi nie przeszkadzał, bo nie wiedziałam, ze można jakoś inaczej. Wolny czas spędzałam na zabawie, jak każde dziecko. Pomagałam mamie, zrywałam kwiatki, rysowałam, a kiedy było lato, wstawałam wcześnie rano i biegałam na boso po rosie. Uwielbiałam nosić sukienki i związane włosy. W późniejszym czasie jeździłam z tatą na działkę. Chodziłam do dziadków, którzy mieszkali niedaleko. Tam też potrafiłam się czymś zająć. Tak mijał mi wtedy czas, na wiecznej zabawie, jak każdemu dziecku w wieku czterech lat. Pewnego razu jednak odkryłam w sobie, coś co wydawało mi się niezwykłe. Zaczęłam bawić się myślami. Wyobrażałam sobie różne rzeczy, na przykład to, ze jestem księżniczką. Od tamtego momentu, każdego wieczoru siadałam na schodach i puszczałam myśli gdzieś daleko. Już wtedy, jako czteroletnia dziewczynka, przeczuwałam, ze moje życie będzie burzliwe i pełne niespodzianek. Po prostu to czułam. Obiecałam sobie, że będę najbardziej sprawiedliwą księżniczką, jakiej jeszcze nigdy nie miał świat. Moje rządy będą rozsądne, a kierować się będę dobrem innych. 

Więc od tamtej pory świat miał poznać księżniczkę, o pięknych złocistych włosach, które lśniły niezwykłym blaskiem. Wszyscy mieli się nią zachwycać, mieli ją kochać i ona miała kochać wszystkich. A jej piękne włosy miały rosnąć i zachwycać każdego dnia bardziej tych, którzy je oglądali. Miały leczyć smutki i troski. Miały przywracać uśmiech na twarz każdego strapionego.