Wakacje, które poprzedzały pójście do pierwszej klasy gimnazjum były naprawdę rewelacyjne. Najwięcej wolnego czasu, spędzałam z tym chłopakiem, który niespodziewanie stanął mi na drodze i z Dorotą. Dużo się śmialiśmy i wygłupialiśmy, od czasu do czasu chodziliśmy na boisko. Z dnia na dzień zacieśniałam z nim swoje relacje, zaczęłam mu się zwierzać o wszystkim mówić. Ufałam mu. Pewnego dnia nazwał mnie swoją najlepszą przyjaciółką. Pamiętam jak się cieszyłam, kiedy mi to powiedział. Byłam pewna, że poradzę sobie w gimnazjum. Codziennie powtarzałam sobie, że wystarczy być tylko sobą i nikogo nie udawać. Prawdą było, ze nie umiałam udawać, jeżeli coś było nie w porządku, nie bałam się o tym powiedzieć. Przed pójściem do gimnazjum byłam odważną, pewną siebie, rozgadaną i wiecznie uśmiechniętą optymistką. Jednak po przekroczeniu progów nowej szkoły wszystko miało się zmienić raz na zawsze. Szkoła Pozorów, tak nazywałam nowe miejsce mojej edukacji, które było dla mnie więzieniem. Nie potrafiłam się tam odnaleźć, z dnia na dzień bałam się cokolwiek mówić, żeby się nie skompromitować. Czułam się odrzucona. Pamiętam, że wtedy myślałam, że każdy tak naprawdę sobie nie radzi, tylko gra kogoś kim nie jest, żeby wybić się na przód. Dzisiaj myślę, że to chyba raczej ja nie potrafiłam się oswoić z nowym miejscem, ale wystarczyło tylko jakoś spróbować się z kimś zakolegować, a nie już po miesiącu odgradzać się od wszystkich murem kolczastym. Dopuszczałam wtedy do siebie tylko dwie osoby, którymi była Dorota i Ania - szkolna gwiazda, która w tamtym czasie mocno podupadała. Ludzie wyśmiewali ją za jej poglądy, o których nie bała się głośno mówić. Ubierała się na czarno, całymi dniami przesiadywała w piwnicy, pisała wiersze, a później zacięła się ciąć. Tak jak ja była fanką Michaela. Kiedyś wyobraziłabym sobie po prostu, ze Michael jest przy mnie, opowiedziałabym mu wszystko, zrobiłoby mi się lżej i na pewno wiedziałabym co mam robić. Tylko wtedy było inaczej. Moim guru była Ania, obserwując ją, zaczęłam brać z niej przykład. Zaczęłam się ubierać na czarno, razem z nią przesiadywałam z piwnicy i zaczęłam pisać wiersze, co było jedyną rzeczą, która późnej tak naprawdę wyszła mi na dobre. Po jakimś czasie moja przyjaciółka, Samotność, wróciła, ale w takim świetle w jakim jej nigdy nie znałam. Przyniosła mi lekarstwo na wszystkie moje smutki, mimo że obiecywałam sobie, że nigdy tego nie zrobię. Ale robiłam to. Codziennie na moim nadgarstku była co najmniej jedna czerwona kreska. Później brakło mi miejsca, więc zaczęłam ciąć łydki. Dlatego dzisiaj nie zakładam krótkich spodenek, dla mnie te blizny wciąż tam są, mimo że ich tam nie ma. Każdy z nas ma jakąś rutynę. W moim przypadku ta rutyna wyglądała właśnie tak. Nic nie zapowiadało na zmiany ku lepszemu. Ale zmiany zaszły, ku gorszemu..
Księżniczka pewnego dnia, umilkła. Zamknęła wszystkie drzwi do swojego zamku, nikogo do siebie nie wpuszczała twierdząc że jest bezużyteczna. Ludzie nie wiedząc co jej dolega, wezwali najlepszych lekarzy, ale oni tak naprawdę tylko ją zabijali, chcąc, aby Księżniczka zrzekła się korony. Bili ją, ranili ostrzem. Nikt o tym nie wiedział, bo Księżniczka milczała. Zaczęła bać się ludzi. Kolorowe szaty zamieniła na czarne łachmany, a włosy, spięła w niedbały kok. Przestała o nie dbać. Była zrozpaczona, nie wiedziała co zrobiła źle, że ludzie chcą jej śmierci..
Boże, użycz mi pogody ducha, abym godziła się z tym, czego nie mogę zmienić, odwagi, abym zmieniała to, co mogę zmienić, i szczęścia, aby mi się jedno z drugim nie popieprzyło.
czwartek, 1 listopada 2012
2 komentarze:
ja rozpisałam się na górze, może Ty rozpiszesz się nieco w komentarzu, hm? :) nie chodzi mi o jakieś długie epopeje, ale też o to aby nie skracać swojej wypowiedzi do 'fajna notka, zapraszam do mnie'. na pewno do Ciebie zajrzę, za każdy komentarz i każdą obserwację zawsze się odwdzięczam.
jeżeli jesteś Anonimowy, to może się podpiszesz? :) ułatwi mi to zwracanie się do Ciebie. przyjmuje tylko konstruktywny krytycyzm. ;)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
jej twoja historia jest naprawdę inna niż reszty nastolatków. Ja osobiście już kończę gimnazjum - został mi ostatni rok, ale nigdy przenigdy nie czułam się tak jak ty. Trafiam chyba do najlepszej klasy. Lepszej niż sobie to wyobrażałam. Roześmiana, rozgadana, dala popalić niejednemu nauczycielowi.. Przy nich dorastałam przez dwa lata a kiedy pomyślę, że już pod koniec czerwca mamy się rozstać, łzy stoją mi w oczach. Co prawda idąc do gimnazjum miałam przy sobie przyjaciół z podstawówki, ale w nowej szkole zyskałam ich jeszcze więcej. Zawsze wydawało mi się, że tak powinno być.. A twój przypadek obala moje myślenie. Cóż.. gdyby chodziła do mojej szkoły na pewno wszyscy by cię zaakceptowali.. U nas nie ma dyskryminacji. Każdy jest sobą i każdy każdego toleruje.
OdpowiedzUsuńCo do słów na temat cięcia się.. znam ten ból.. nie da się od tego uciec zbyt szybko, ale jak mi się wydawało, było dobrym sposobem na samotność, smutek u wtedy, gdy brak było sił. Jeszcze czasem zdarzy mi się to zrobić. Twój blog jest świetny, czytam go od dłuższego czasu, nim jeszcze zaczęłaś pisać poprzednie posty. Jest w Tobie tyle mądrości, a jak mi się wydaje jesteśmy w tym samym wieku (III gimnazjum). W tych czasach ciężko znaleźć jest ludzi, którzy nie myślą tylko u używkach i byciu popularnym oraz uważających, by nie zranić innych. Szacunek! ;)
OdpowiedzUsuń