czwartek, 1 listopada 2012

5. Powrót na drogę ku lepszemu.

Nadeszła zima, spadły pierwsze płatki śniegu i może to tak naprawdę roztopiło moje serce, które obejmował cierń bólu. Sylwestra miałam spędzać z Dorotą, ale wyszło tak, że spędziłam go z Pauliną, nawet nie wiedzieć czemu. Świetnie się bawiłam. Po raz pierwszy od czterech miesięcy śmiałam się najszczerzej na świecie. Mogłam być sobą i mówić bez strachu. Nabrałam znowu optymizmu. Tylko tak cholernie brakowało mi mojego przyjaciela. Godzinę przed północą, poszłyśmy do niego. Jego uśmiechu, kiedy mnie zobaczył, nie zapomnę nigdy. Cieszyłam się, że go mogłam zobaczyć i przez chwilę z nim porozmawiać. Kiedy wróciłyśmy z powrotem, wlazłyśmy na wielką zaspę i odliczałyśmy czas do północy. Moim marzeniem było abym znowu zaczęła normalnie żyć. We ferie zaczęłam się zmieniać, pokonywać swój strach. Spotykałam się z Dorotą, Pauliną i od czasu do czasu z moim najlepszym przyjacielem. Wydawało mi się, że będzie już tylko lepiej, że mi się uda z tego wyjść. Ale kiedy pewnego wieczoru zadzwoniłam do Doroty, ta powiedziała, że nie chce się ze mną przyjaźnić. To był cios w samo serce. Moja pierwsza myśl to żyletka, mimo że już nie miałam miejsca na rany. Moich rodziców nie było w domu. Kiedy już szłam do łazienki, nagle przyjechali. 'Pieprzę to' - wykrzyczałam i uciekłam do swojego pokoju. Rodzice pobiegli za mną. Powiedziałam im wszystko co miało miejsce przed chwilą. Tylko dopiero, kiedy tata wyszedł z pokoju odważyłam powiedzieć się mamie o całym koszmarze jaki przeżywam. Odsłoniłam rękaw i nogawkę spodni. Była przerażona, widziałam że wzruszenie odbiera jej mowę, ale mimo tego zdała się, żeby powiedzieć mi kilka słów: 'Życie jest trudne, chwilami nawet bardzo, ale najgorsze to jest się poddać. Musisz znaleźć w sobie motywacje i z tego wyjść. Musisz pokazać, że dasz sobie radę. I na pewno sobie poradzisz.' W tamtej chwili napisałam do Doroty sms-a, mniej więcej o treści, ze jeżeli uważa, że to będzie słuszne, to niech tak będzie. Mimo, że rozpacz przeze mnie przemawiała, nie dałam się. Nadal spotykałam się z Pauliną, od czasu do czasu z  moim najlepszym przyjacielem, dzwoniłam też do Dominiki, spotkałyśmy się nawet. Zobaczyłam, że w niej też zaszła zmiana. Stała się prawdziwym ideałem. Pomocna, o szczerych intencjach, zawsze uśmiechnięta i widząca nawet najmniejsze światełko w najciemniejszym tunelu. Samotność przychodziła do mnie każdego wieczoru, budziłam się wiele razy z krzykiem, z wielką chęcią, żeby ze sobą skończyć. Ale nie zrobiłam tego. Walczyłam i opłaciło mi się. Po powrocie ze szkoły zaczęłam się odzywać do innych. Zrzuciłam z siebie czarne ubrania, zaczęłam normalnie się ubierać. Dziewczyny z mojej klasy coraz chętniej zaczęły ze mną rozmawiać. Któregoś dnia na w-fie Karolina zaproponowała mi, abym usiadła z nią na rekolekcjach w autobusie. No i jeżeli chcę, to mogę mieć pokój z nią, Dominiką i Moniką. Tego, jak się wtedy ucieszyłam, nie zapomnę nigdy w życiu.

Pewnego dnia Księżniczka stanęła przed lustrem, rozpuściła swoje złociste, jednak bardzo zaniedbane włosy. Zaczęła je czesać. Po jakimś czasie wróciły do pierwotnego stanu. Ponownie na siebie spojrzała. Zrzuciła z siebie czarne łachany i spaliła je w piecu. Otworzyła wszystkie okna w zamku i wszystkie drzwi. Wygoniła podłych lekarzy, którzy robili jej krzywdę. Zaczęła tryskać radością.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

ja rozpisałam się na górze, może Ty rozpiszesz się nieco w komentarzu, hm? :) nie chodzi mi o jakieś długie epopeje, ale też o to aby nie skracać swojej wypowiedzi do 'fajna notka, zapraszam do mnie'. na pewno do Ciebie zajrzę, za każdy komentarz i każdą obserwację zawsze się odwdzięczam.
jeżeli jesteś Anonimowy, to może się podpiszesz? :) ułatwi mi to zwracanie się do Ciebie. przyjmuje tylko konstruktywny krytycyzm. ;)