Nadeszła zima, wszystkie złe emocje zaczęły ze mnie ulatywać. Nareszcie poczułam się kimś ważnym, nie kimś odrębnym, innym. Więź, jaka wywiązała się pomiędzy mną, a moją klasą, jest nie do opisania. Przygotowując dekorację na Szkolną Wigilię czułam się tak, jakbym była w domu. To był chyba pierwszy moment, w którym kładłam się jak najszybciej spać i wstawałam jak najpóźniej, żeby tylko czas, który został mi do szkoły, jakoś się wypełniał. Byłam cholernie szczęśliwa Pomiędzy mną, a moim byłym najlepszym przyjacielem też wszystko było w normie, a nawet lepiej. Owszem, kłóciliśmy się. Raz nawet, pokłóciliśmy się tak, że nie odzywaliśmy się do siebie przez tydzień, ale kiedy napisał mi smsa, o treści, jak bardzo mu zależy na naszej przyjaźni, uśmiech od razu zagościł na mojej twarzy. Jak ja go wtedy uwielbiałam, jakie ja miałam w nim wtedy oparcie! Był mi dosłownie jak mój rodzony brat! Z Chłopcem o czekoladowych oczach nie układało się najlepiej, ale jego też bardzo kochałam. I nadeszła tak długo oczekiwana Wigilia Szkolna. Nigdy tego nie zapomnę, w szkole czułam się niemal jak w domu. Dużo śmiechu, radość, smutek i łzy dzielone ze wszystkimi, to było coś magicznego! Nigdy nie zapomnę tego, jak Dorota z Kacprem zamknęła się w szatni, a ja z Moniką i Sandrą, kiedy zorientowałyśmy się, że są sobą bardzo zajęci, wzięłyśmy aparat i pobiegłyśmy do tej szatni. No i tak, na trzy cztery - Ja otwieram drzwi, Sandra oświeca światło, a Monika robi zdjęcie. Miałyśmy taki ubaw! Nigdy nie zapomnę tych wszystkich wygłupów w przerwę świąteczną, jak zrobiliśmy największy na świecie fejsowy spam, jak z Moniką pisałyśmy sobie jakieś głupoty na Gadu, po których przeczytaniu, dosłownie płakałam ze śmiechu! Nigdy nie zapomnę planów, jakie snułyśmy z Sandrą, o trójce puchatych dzieci, z każdej płci po jednej. Ale oczywiście, to nie miały być nasze dzieci, tylko Doroty i Kacpra - bardzo nietypowej pary, którą uwielbiałam. Zawsze było dużo śmiechu. Uwielbiałam ten czas, a najbardziej uwielbiałam to co zdarzyło się później w Sylwestra. Duże zaskoczenie, bo miałam go spędzać tylko z Dorotą, a wyszło na to, że spędzałyśmy go jeszcze z Dominiką, Igą, Roksaną i z chłopakami. Było bardzo fajnie, naprawdę. W momencie, kiedy na niebie pojawiły się pierwsze fajerwerki, przytuliłam Chłopca o czekoladowych oczach i kazałam mu obiecać, że mnie nie zostawi. Moim życzeniem było to, żeby następny rok zaskoczył mnie jak najbardziej. Cóż, obietnica została spełniona i życzenie też, tylko zupełnie nie tak, jak tego chciałam.
Księżniczka jednak po jakimś czasie otrząsnęła się po tym wszystkim i ponownie wstąpiła na tron. Była szczęśliwa, do tego stopnia, że jej serce ledwo przyjmowało taką dawkę radości każdego dnia. Odczuwała miłość od innych, tak silnie, aż do bólu, co sprawiało jej największą przyjemność. Rządziła krajem jeszcze lepiej niż dotychczas, a jej włosy jeszcze nigdy nie były takie piękne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
ja rozpisałam się na górze, może Ty rozpiszesz się nieco w komentarzu, hm? :) nie chodzi mi o jakieś długie epopeje, ale też o to aby nie skracać swojej wypowiedzi do 'fajna notka, zapraszam do mnie'. na pewno do Ciebie zajrzę, za każdy komentarz i każdą obserwację zawsze się odwdzięczam.
jeżeli jesteś Anonimowy, to może się podpiszesz? :) ułatwi mi to zwracanie się do Ciebie. przyjmuje tylko konstruktywny krytycyzm. ;)