Znowu obiecywałam sobie, że będę silna, przyrzekałam sobie, ze się nie poddam. Los postanowił to sprawdzić na samym początku. Obok mnie była osoba, która wbrew pozorom chciała mnie zrujnować, osoba, której ufałam i która to wykorzystywała. Odsunęła mnie od moich przyjaciółek, skłóciła mnie z nimi, próbowała dalej, ale ja naprawdę się nie poddałam, mimo, że rozdzierało mnie od środka. Walczyłam. Chłopiec o czekoladowych oczach cały czas mnie wspierał, wspierali mnie inni. Mimo, ze walczyłam zaciekle, kiedyś los i tak zdołał mnie powalić. Upadłam. Był wtedy zimny, wietrzny listopad. Smutny listopad. Dziewiątego żegnałam się z życiem, byłam na skraju załamania. Rozpacz dusiła mnie z całej siły, strach na mnie każdego dnia napierał. Te wszystkie słowa, fałszywa przyjaźń, której nie potrafiłam się pozbyć, wyrzuty sumienia. Oliwy do ognia jak zwykle dolewał mój kochany były przyjaciel. Ci, którzy byli po mojej stronie, próbowali podać mi dłoń, ale ja ją odrzucałam. Wieczorem, dziewiątego podjęłam decyzję. 'Zrobię to kurwa, zrobię to i tak nikt nie będzie po mnie płakał'. Powiedziałam o wszystkim mojemu przyjacielowi. Mówił mi wiele słów, ale tylko te wbiły mi się w pamięć: 'Nieważne kim jesteś, ale bez ciebie świat już nigdy nie będzie taki sam'. Wzruszenie sprawiło, że łzy napłynęły mi do oczu. Później napisał do mnie Marcin. 'Przemyśl to, nie rób niczego pochopnie, rozumiesz?'. Następnego dnia normalnie żegnałam się z życiem. Nabrałam dziwnej odwagi, nawet normalnie się śmiałam, ale widać było tą rozpacz, która przeze mnie przemawiała. Bolało, bardzo bolało w środku. Kiedy przyszłam do domu, poszłam do Doroty, mojej najlepszej przyjaciółki, bo tylko ją miałam blisko. Rozmawiałam z nią. Po raz ostatni, tak mi się wtedy wydawało. Zależało mi na pewnych osobach, ale oni mieli mnie gdzieś. Fałszywa przyjaźń spijała ze mnie ostatnie resztki sił, a ja nie mogłam jej odczepić. Może było mi wygodniej ją mieć przy sobie. Wygodniej mi było jak zwykle czuć krew, która wypływała z szarganego ciała. Po jakimś czasie nadszedł czas, że musiałam iść do domu. Dorota mnie odprowadziła, ale nie byłyśmy same. Z nami była moja druga przyjaciółka, Samotność. Zachęcała mnie do skończenia ze sobą. Była mgła, godzina osiemnasta. Z oczu już lały się łzy. Nie chciałam tego robić, ale wiedziałam, ze nie podołam tutaj dalej. Wydawało mi się, że nawet przez chwile słysze czyjś głos, że widzę czyjeś cienie, ale tylko mi się.. Nie, nie wydawało mi się! Z naprzeciwka naprawdę ktoś szedł! Szarpnęłam zamyśloną Dorotę za rękaw: 'Widzisz?!' Przypatrzyła się. Nie zauważyła nikogo. Ale ja widziałam. Widziałam mojego kochanego przyjaciela. W ułamku sekundy już był przy mnie. Był przerażony, ale widziałam w jego oczach ulgę, ze zdążył na czas. Nie był jednak sam. Był z nim Marcin, Dominika i Roksana. Kazali wszystko opowiadać, więc opowiadałam, mówiłam bardzo długo, aż brakowało mi tchu, ale powiedziałam wszystko. Wybili mi z głowy ten idiotyczny pomysł, a Samotność rozpłynęła się wraz z mgłą. Na pożegnanie Chłopiec o czekoladowych oczach kazał sobie obiecać, ze już więcej nie zrobię sobie krzywdy. Obiecałam. Przyszłam do domu, położyłam się spać i zasnęłam. Śniły mi się białe kwiatki. Czy mogło być gorzej?
Pewnej nocy, do komnaty Księżniczki zakradli się zbójcy, zaczęli ją bić, zdzierać z niej szaty, zranili ją nożem. Nagle w ręku któregoś zbójcy zabłysnął nóż, celował w jej serce. Księżniczka, mimo braku sił zakrzyczała ostatnim tchem. W mgnieniu oka do jej komnaty przybiegli jej słudzy, przyjaciele i chłopiec o czekoladowych oczach, którzy odpędzili zbójców, jednak mimo tego, Księżniczka długo nie potrafiła się po tym otrząsnąć..
Boże, użycz mi pogody ducha, abym godziła się z tym, czego nie mogę zmienić, odwagi, abym zmieniała to, co mogę zmienić, i szczęścia, aby mi się jedno z drugim nie popieprzyło.
czwartek, 1 listopada 2012
3 komentarze:
ja rozpisałam się na górze, może Ty rozpiszesz się nieco w komentarzu, hm? :) nie chodzi mi o jakieś długie epopeje, ale też o to aby nie skracać swojej wypowiedzi do 'fajna notka, zapraszam do mnie'. na pewno do Ciebie zajrzę, za każdy komentarz i każdą obserwację zawsze się odwdzięczam.
jeżeli jesteś Anonimowy, to może się podpiszesz? :) ułatwi mi to zwracanie się do Ciebie. przyjmuje tylko konstruktywny krytycyzm. ;)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
jej. nigdy nie przeżyłam czegoś takiego. musi być ci naprawdę przkro, ale z tego co napisałaś wnioskuje, że z jednej strony wyszło ci to na dobre. Mocniej dostrzegłaś i poczułaś przyjaźń tych osób które są w okół ciebie. Tych prawdziwych przyjaciół. . Dzięki nim nigdy się nie poddasz. . oni są po to by nas uskrzydlać :)
OdpowiedzUsuńŁał. Czytając to miałam ciarki na całym ciele. Naprawdę świetnie :)
OdpowiedzUsuńOla, uwielbiam Twoje notki i Ciebie <3 xxxx
OdpowiedzUsuń