W wakacje wszystko się wyjaśniło - kto był moim prawdziwym przyjacielem, kto był mnie naprawdę wart, kto mnie naprawdę lubił, a kto uważał za istne nic. Chciałam wszystko naprawić - utracone przyjaźnie, chciałam zebrać siły na nowy szkolny rok. Ledwo zaczęłam te wakacje, a dowiedziałam się, że Karolina, która i może zrobiła mi trochę złego, okazała się jeszcze bardziej fałszywa, niż przypuszczałam. Cholernie się tym przejęłam, bo naprawdę myślałam, ze jest inna. Tylko później się po tym podniosłam, bo dowiedziałam się, że wobec innych, też nie była uczciwa i że nie zostałam z moją nienawiścią do niej sama. Najbardziej na tym ucierpiała Miśka, która przez nią miała naprawdę całe popsute wakacje. Zresztą, moje wszystkie plany wakacyjne, poszły się pieprzyć. Naprawdę nie przypuszczałam, ze stanie mi na drodze dwóch gnojków, którzy będą mi psuć życie. Najbardziej żałuję tego, że ze strachu przed odrzuceniem innych, schowałam głowę w piasek i nic z tym nie zrobiłam. To temat tabu, o tym nie powinno się mówić. Ja nie powinnam o tym mówić, doskonale o tym wiem. Ale to zastraszanie, te szantaże, te wszystkie przykre słowa, zarzuty, wyrzuty nie były zbyt miłe. Nie były ani trochę miłe. Ja wiem, ze powinnam się zamknąć na ten temat, ale kto z nich zwróci mi za to wszystko, co zabrali mi w te wakacje? Ci, którzy z perfekcją mordercy, pieprzyli mi życie, nie mają nawet pojęcia, ile dla mnie wtedy znaczyło, chociażby trochę spokoju, uśmiechu. Ale nie wszyscy byli dla mnie podli. Tylko tak naprawdę tych dwóch skurwielów. Reszta broniła mnie. Później, sprawy nabrały takiego tępa, że bałam się wychodzić z domu. Czułam się podle, mimo, że miałam za sobą wiele osób. Zastraszyli mnie, czułam się głupio, było mi wstyd, nie rozumiałam, dlaczego to spadło akurat na mnie. I dobrze, nie wychodziłam już pod koniec wakacji na boisko. Miałam dosyć tego miejsca. Ale dobrze, ze ja, Dorota i Miśka mieszkamy obok siebie. Spotykałyśmy się codziennie, znalazłyśmy sobie nawet fajne miejsce do przesiadywania i siedziałyśmy tam cały dzień. Tak naprawdę, nie poddałam się do końca. Ta nienawiść, rosła we mnie każdego dnia. Nawet teraz, kiedy przypomnę sobie, jak to wyglądało, co wtedy czułam, mam ochotę ich zabić. To znaczy, mam ochotę zabić tylko jednego z nich, którego naprawdę nienawidzę. Ten drugi działał pod presją tego pierwszego, uznałam, ze jemu mogę wybaczyć i zrobiłam to. Dzisiaj nasze relacje są dobre. Nie zapomniałam mu tego, ale wybaczyłam. Boję się tylko, ze zrobi to znowu i to drugi raz pod presją. Pokonałam wtedy swój strach. Nie załamałam się, mimo że codziennie się panicznie bałam. W mojej głowie było wiele myśli, które nie okazały się do końca prawdziwe. Miałam przy sobie tych, na których mi zależało. Codziennie modliłam się, żeby nie odeszli ode mnie. Nie odeszli. Mam nadzieję, ze nigdy nie odejdą. Jeszcze w życiu, jak w te wakacje nie pragnęłam spokoju. Przez całe dwa miesiące, tylko trzy razy spałam przez osiem godzin. W resztę dni, po dwie godziny, trzy. Całe noce rozmyślań, strachu. Strach jest naprawdę groźny. Ale teraz się nie boję, ze mi coś zrobią. Boję się odrzucenia, boję się, ze stracę kogoś, na kim mi zależy, ale nie boję się, ze ktoś zrobi mi krzywdę, bo doskonale wiem, ze sobie na to nie pozwolę. Nie tym razem.
Pewnego razu, Księżniczkę napadli źli ludzie, obcięli jej długie włosy, które już nigdy nie zaświeciły takim samym blaskiem. Po tym wydarzeniu, Księżniczka wyrzekła się korony, zrzuciła z siebie królewskie ubrania, rzuciła swój pałac, cały dobrobyt, złoto, królestwo i odeszła. Na zawsze. Nikt już więcej jej nie zobaczył. Legenda głosi, że mieszka w miasteczku, oddalonym od swojego królestwa o tysiące mil. Wielu mówi, że pomaga innym, najlepiej jak może, a kiedy jest sama, często płacze i modli się, aby nikt od niej nie odszedł. Nauczyła się patrzeć w ludzkie serce, dlatego nikt nigdy nie może jej oszukać. Widzi rzeczy, których nikt nie jest w stanie dostrzec. To przez swoje magiczne oczy. Wielu jej nie rozumie, wielu jej nienawidzi, wielu nie wie kim tak naprawdę jest i jaką tajemnice w sobie skrywa. Była Księżniczką, z cudownymi włosami, które lśniły. Może gdzieś w sercu nadal nią jest.
Boże, użycz mi pogody ducha, abym godziła się z tym, czego nie mogę zmienić, odwagi, abym zmieniała to, co mogę zmienić, i szczęścia, aby mi się jedno z drugim nie popieprzyło.
czwartek, 1 listopada 2012
1 komentarz:
ja rozpisałam się na górze, może Ty rozpiszesz się nieco w komentarzu, hm? :) nie chodzi mi o jakieś długie epopeje, ale też o to aby nie skracać swojej wypowiedzi do 'fajna notka, zapraszam do mnie'. na pewno do Ciebie zajrzę, za każdy komentarz i każdą obserwację zawsze się odwdzięczam.
jeżeli jesteś Anonimowy, to może się podpiszesz? :) ułatwi mi to zwracanie się do Ciebie. przyjmuje tylko konstruktywny krytycyzm. ;)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
<3 :)!
OdpowiedzUsuń